19 kwietnia klasy: 5a, 6a, 6b i 7b pod opieką p. Iwony Syty, p. Izabeli Tabor, p. Agnieszki Tkaczyk-Żylińskiej oraz p. Małgorzaty Gawor rozpoczęły swoją trzydniową przygodę survivalową w Janowie Lubelskim. Były to dni pełne niezwykle ciekawych zajęć i zadań.

Pierwszy dzień upłynął na zakwaterowaniu w uroczym ośrodku jeździeckim Karino, sprawiających wiele radości i wymagających współpracy grach i zabawach terenowych oraz wycieczce po okolicy. Mieliśmy okazję podziwiać tamy i żermie bobrowe. Zwiedziliśmy Porytowe Wzgórza – miejsce jednej z największych bitew partyzanckich z okresu II wojny oraz Momoty, a w nich perełkę architektury drewnianej – niezwykły kościółek pw. św. Wojciecha wykonany własnoręcznie przez nieżyjącego już ks. Pińciurka. Robi wrażenie.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy ostoi konika biłgorajskiego, którego można by karmić i podziwiać bez końca. Dzień zakończyliśmy ogniskiem, przy którym piekliśmy kiełbaski i prowadziliśmy ciekawe rozmowy, wspominając przeżyte atrakcje.

Hitem drugiego dnia była jazda samochodami terenowymi po bezdrożach leśnych. Na tę wycieczkę ze względów bezpieczeństwa, o które szczególnie dbali dosłownie wszyscy, wyruszyliśmy w dwóch turach. Grupa starszych uczniów z klasy 7b, mimo niezbyt wysokiej temperatury, nie omieszkała skorzystać z kąpieli borowinowej w środku lasu, w pobliskim bajorku. A żeby nie pobrudzić ośrodka, siódmoklasiści poprawili kąpielą oczyszczającą
w  rzece. Było rześko i hardcorowo, ale w końcu to survival. Ochotnicy profilaktycznie wypili po tym ciepłą herbatkę i ogrzali się pod kocem. Po obiedzie były jeszcze archery – delikatniejsza wersja paintballa. Dalszą część programu – szkołę przetrwania – realizowaliśmy w lesie, gdzie nauczyliśmy się budować szczelne i solidne oraz nadające się do przetrwania szałasy, wiązać różne węzły oraz rozpalać ognisko bez użycia zapałek. Podsumowaniem dnia były nocne podchody. Okazało się, że nie mamy sobie równych – przewidziane na dwie i pół godziny zadania rozwiązaliśmy w godzinę. Wróciliśmy więc do ośrodka, gdzie jeszcze długo nie milkły echa przeżyć z całego dnia.

Trzeci dzień nie odbiegał intensywnością od poprzednich. Tuż po śniadaniu wyruszyliśmy do oddalonego o 2 km ośrodka, w którym był czas na zabawę na potężnych „dmuchańcach”
i doświadczenie wrażeń, jakie towarzyszą pilotom lub astronautom podczas lotu. Mogliśmy się sprawdzić za pomocą żyroskopu, na który nie brakowało chętnych. Co sprytniejsi, aby się nie tłumaczyć, najedli się cukierków. Na zakończenie udaliśmy się jeszcze na tor zagłady, na którym sprawdzaliśmy swoją sprawność fizyczną.

Krótko mówiąc, było:

INTENSYWNIE – nie mieliśmy czasu na nudę, a tym bardziej na telefony, które bez sprzeciwu oddawaliśmy w bezpieczne ręce naszych opiekunów. Okazało się to o tyle dobre, że cały czas swoją uwagę skupialiśmy na zabawie i obserwacji otoczenia. Czerpaliśmy maksymalnie ze wszystkich atrakcji.

ZABAWNIE – mnóstwo radosnych zabaw, podczas których towarzyszył nam śmiech.

POUCZAJĄCO – uczyliśmy się: odróżniać morze od jeziora, kultury osobistej (do najwyższego poziomu jeszcze tylko krok :)), współpracy, funkcjonowania w grupie, rozwiązywania
i pokonywania różnych trudności – poczynając od tych adaptacyjnych poprzez tęsknotę, na czystości kończąc.

Tak, tak… każdego dnia nasze panie przeprowadzały kontrolę czystości – test białej rękawiczki. Uczestnicy zbierali punkty, z których wynika, że najczyściejszy był pokój nr 7 – Lena Żak i dziewczęta z klasy 7b uzbierały 30 pkt. II miejsce zdobył pokój nr 9 – Marcin Banaszek i chłopcy z 7b z ilością 29 pkt., zaś III miejsce przypadło ex aequo zamieszkującym pokój nr 5 -dziewczęta z klasy 5a na czele z Marysią Bińkowską oraz chłopcom z 5a – pokój nr 6 –  którzy zgromadzili po 28 pkt.

Gratulujemy czyściochom, a pozostałych zachęcamy do pracy i współpracy.

EKO(nomicznie) – nie wydaliśmy nawet złotówki;

EKO(logicznie) – spędzaliśmy czas na łonie natury, dbając o jej dobry stan. Można by rzec, że cała wycieczka to TRIDUUM ŚWIĘTA ZIEMI obchodzonego 22 kwietnia.

Na koniec jeszcze kilka słów o jedzeniu, bo jedliśmy… duuużo i dobrze. Wyśmienite dania zapewniła nam pobliska stołówka Lasów Państwowych. Jedzenia było w bród, możliwe nawet dokładki, ale staraliśmy się go nie marnować. A hitem jednego ze stołów były „leniwe kanapki” – szukajcie na zdjęciach. Autorem tego przepisu jest o dziwo pracowity i sumienny K. Dujko z klasy 7b.

Podsumowując, wycieczka była bardzo udana, a wszystkim jej uczestnikom – zwłaszcza p. Tabor (za jej organizację) należą się wielkie BRAWA :))

Zapraszamy do galerii zdjęć